• Darmowa dostawa od 250 zł

  • 90-dniowe prawo zwrotu

  • Wysyłka InPost

  • Darmowa dostawa od 250 zł

  • 90-dniowe prawo zwrotu

  • Wysyłka InPost

LOR MAGII

      W podwójnym mieście Ankh-Morpork szalał ogień. Tam, gdzie liznął Dzielnicę Magów, płonął niebiesko i zielono, przetykany nawet iskrami ósmego koloru, oktaryny. W miejscu, gdzie jego zwiadowcy znajdywali kadzie i składy oliwy przy ulicy kupców, posuwał się seriami jaskrawych fontann i eksplozji; przy ulicach wytwórców perfum płonął słodko, a kiedy dotykał wiązek rzadkich, wysuszonych ziół w magazynach zielarzy, ludzie wpadali w obłęd i mówili o Bogu.

      Płonęła już cała biedniejsza część Morpork. Bogatsi, godniejsi mieszkańcy Ankh, na drugim brzegu rzeki, reagowali na sytuację z bezprzykładną odwagą, gorączkowo burząc mosty. Ale w dokach Morpork gorzały już wesoło statki wyładowane ziarnem, bawełną, drewnem i uszczelniane smołą. Cumy spłonęły na popiół, a statki na fali odpływu ruszały przez rzekę Ankh i niby tonące świetliki spływały ku morzu, podpalając po drodze nadbrzeżne pałace i altany. Zresztą i tak iskry żeglowały z wiatrem i opadały daleko za rzeką, w cichych ogrodach i wśród stogów siana.

      Dym z tego ogromnego, wspaniałego pożaru unosił się na całe mile w górę, rzeźbioną wiatrem czarną kolumną, widoczną w najdalszych zakątkach dysku. Robił niezwykle silne wrażenie, oglądany z chłodnego, mrocznego wzgórza o kilka mil dalej. Stojące tam dwie postacie obserwowały wszystko z wyraźnym zainteresowaniem.

      Wyższy z tej dwójki żuł udko kurczaka, wsparty na mieczu odrobinę tylko krótszym od mężczyzny średniego wzrostu. Gdyby nie promieniująca od niego aura czujności i inteligencji, można by uznać, że jest barbarzyńcą z osiowych pustkowi.

      Jego towarzysz był o wiele niższy, od stóp do głów otulony brązowym płaszczem. Później, gdy będzie miał okazję się poruszyć, zobaczymy, że stąpa lekko jak kot.

      Od dwudziestu minut obaj właściwie milczeli, jeśli nie liczyć krótkiej i nie rozstrzygniętej kłótni, czy niedawny, wyjątkowo potężny wybuch nastąpił w magazynie oliwy, czy też w pracowni Kerible Zaklinacza. Stawką były pieniądze.

      Potężny mężczyzna obgryzł wreszcie kość i ze smutnym uśmiechem rzucił ją w trawę.

      – Znikają te wąskie alejki – westchnął. – Lubiłem je.

      – I skarbce – mruknął niższy. Po czym dodał z namysłem: – Ciekawe, czy klejnoty się palą. Podobno pochodzą od węgla.

      – Tyle złota... topi się i spływa rynsztokami. – Wyższy zignorował rozterki towarzysza. – I to wino wrzące w beczkach.

      – Były tam szczury – zauważył niższy.

      – Szczury, owszem, muszę przyznać.

      – Niezbyt przyjemne miejsce w środku lata.

      – To także. Ale nie można stłumić uczucia... hm, przelotnego...

      Przycichł na moment i nagle uśmiechnął się.

      – Staremu Fredorowi z Karmazynowej Pijawki byliśmy winni osiem sztuk srebra.

      Niższy pokiwał głową.

      Umilkli znowu. Nowe eksplozje wykreśliły czerwoną linię w ciemnej, jak dotąd, części najwspanialszego miasta świata.

      Po chwili wyższy poruszył się niespokojnie.

      – łasico...

      – No?

      – Ciekawe, kto to zrobił.

      Niższy z mężczyzn, znany jako łasica, nie odpowiedział. Obserwował drogę zalaną pomarańczowym blaskiem. Niewielu uciekinierów tędy przeszło, ponieważ Brama Deosil jako jedna z pierwszych runęła wśród gradu rozgrzanych do białości głowni.

      Teraz jednak zbliżała się jakaś para. Oczy łasicy, zawsze najbystrzejsze w półmroku i półświetle, rozpoznały sylwetki dwóch jeźdźców i jakiegoś niskiego zwierzęcia między nimi. Z pewnością bogaty kupiec, uciekający z tyloma skarbami, ile tylko wpadło mu w drżące ze strachu dłonie. To właśnie obwieścił łasica swemu towarzyszowi, który powiedział z westchnieniem:

      – Nie przystoi nam rozbójnicze rzemiosło. Ale, jak sam mówisz, czasy są ciężkie i nie ma co liczyć na miękkie łoża.

      Chwycił swój miecz, a kiedy zbliżył się pierwszy z jeźdźców, zastąpił mu drogę. Uniósł dłoń i rozciągnął usta w uśmiechu skalkulowanym tak, by uspokajał, a jednocześnie groził.

      – Przepraszam pana bardzo... – zaczął.

      Jeździec ściągnął cugle i odrzucił z głowy kaptur. Wysoki barbarzyńca zobaczył twarz poznaczoną plamami powierzchownych oparzeń i zdobną w kępki przypalonej brody. Nawet brwi zniknęły.

      – Odczep się – burknęła twarz. – Jesteś Bravd Osianin, zgadza się?

      

      W tym miejscu warto może wtrącić kilka słów na temat geografii i kosmologii Dysku.

      Na dysku rozróżniamy, oczywiście, dwa podstawowe kierunki: osiowy i krawędziowy. Ponieważ jednak dysk wiruje z szybkością jednego obrotu na osiemset dni (w celu równego rozłożenia ciężaru między podtrzymujące go gruboskórne bestie, jak stwierdził Reforgule z Krulla), wyróżnia się także dwa kierunki pomniejsze: obrotowy i opaczny.

      Małe słońce orbitujące wokół Dysku utrzymuje niezmienną trajektorię, a majestatyczny Dysk kręci się pod nim, łatwo więc pojąć, że rok składa się tu nie z czterech, a z ośmiu pór. Lata to okresy, kiedy słońce wschodzi lub zachodzi w najbliższym punkcie Krawędzi; zimy następują, kiedy wschodzi lub zachodzi w punkcie oddalonym o mniej więcej dziewięćdziesiąt stopni łuku.

      Tym samym w krainach wokół Okrągłego Morza rok zaczyna się od Nocy Strzeżenia Wiedźm, postępuje poprzez Primę Wiosenną do pierwszego dnia lata (Wigilia Pomniejszych Bóstw) i dalej do Primy Jesiennej, mija połówkę roku w dniu Okrupływu, następnie Zimową Secundę (zwaną też Obrazimą, ponieważ słońce wschodzi wtedy w kierunku obrotowym Dysku). Dalej następuje Wiosennna Secunda, a Lato Dwa depcze jej po piętach. Trzy czwarte roku mija w noc Załóżkową, jedyną noc w roku, kiedy – według legendy – wszystkie wiedźmy, czarownicy i duchy zalegają w łóżkach. Opadające liście i mroźne noce podążają z wolna ku Przeciwobrazimie i nowej Nocy Strzeżenia Wiedźm, spoczywającej jak klejnot w jej sercu.

      Ponieważ słabe słońce nigdy nie dogrzewa Osi, ziemie wokół niej skuwa wieczna zmarzlina. Krawędź, z drugiej strony, to region gorących wysp i słonecznych dni.

      Tydzień Dysku składa się naturalnie z ośmiu dni, a w widmie światła występuje osiem kolorów. Osiem to liczba mająca na Dysku istotne znaczenie okultystyczne i nigdy, ale to nigdy, nie może jej wypowiedzieć mag.

      Nie jest całkiem oczywiste, dlaczego właściwie wszystko powyższe zachodzi. Pomaga jednak zrozumieć, czemu bogów na Dysku nie tyle czci się, co obwinia.

[darmowy fragment książki "Kolor magii", strony 11-14]

Recenzje (0)

Co inni sądzą o tej pozycji?

Dodaj recenzję